Bernadeta Prandzioch | Dziennik

piątek, 13 stycznia 2017

O cierpliwości i portugalskich zmaganiach

Jestem zmęczona.
Nowy rok zaczął się zupełnie nie tak, jakbym tego chciała.
Sprawy, które od nas nie zależą, niejednokrotnie wymagają od nas najwięcej: cierpliwości i pogodzenia się z wydarzeniami, bez względu na to, jakie będą. 

Otuchą napawa mnie jedynie fakt, że za kilkanaście dni wsiądę do samolotu i przez chwilę będę mogła żyć zupełnie innym życiem. Dobrym, portugalskim życiem, wyrażanym w tajemniczym, szeleszczącym języku – przekleństwie każdego nowicjusza. Potykam się w nim raz po raz, portugalskie słówka nie chcą się układać posłusznie w zdania, wciąż wypierają je bardziej dźwięczne, wypływające z otchłani pamięci włoskie frazy. 

A jednak powtarzam, z uporem. I nie wiem właściwie, po co mi to wszystko, na krańcu Europy w zupełności wystarcza angielski i jako-takie rozeznanie w językach romańskich. Przecież byłam, przecież wiem. Nawet na środku Atlantyku, na tych śmiesznych dziewięciu zapomnianych, na wpół wyludnionych wysepkach wystarcza znajomość angielskiego. A jednak powtarzam. Przypominam sobie, układam zdania nieprawdziwe i niepotrzebne. Dlaczego?

Z szacunku. Do tego smutnego, choć żyjącego w nieustannym blasku słońca narodu. Do ich przydymionej melancholią pogody ducha. Bo chcę być tego częścią, chcę choć trochę do tego życia należeć. Bo czym innym jest coffee, czym innym espresso, a czym innym portugalska bica – tak krótka i przenikliwa jak dźwięk wymawianego słowa. Bo mówiąc descansar, wypoczywa się inaczej. Bo nie wszystko da się przetłumaczyć – wie to każdy, kto próbował ubrać w obce słowa saudade.

Porque o meu desejo para os Açores, para tranquilidade e vazio deles é compreensível apenas em Português.

Więc składam z trudem wyrazy i czekam.
A może powód jest zupełnie inny? Lubię rozumieć, lubię tę dziwną ulotną przynależność do czegoś obcego, nie-mojego. Lubię to uczucie, gdy otwiera się przede mną coś dotychczas niedostępnego. Radość z faktu, że stało się to dla mnie zrozumiałe.

To także nieprawda.
„mieć w ustach tyle języków/ i w żadnym nie być wystarczająco mądrym”, pisał w swoim wierszu Tomasz Pietrzak. To tylko pogoń za zrozumieniem.
Jestem. Mam w głowie frazy angielskie, włoskie, portugalskie, polskie, śląskie.
Mam tyle języków, a wciąż brakuje mi słów, by opisać rzeczywistość.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz