Bernadeta Prandzioch | Dziennik

piątek, 26 października 2012

Słowami innych: Steiner o mistrzach

„Co uprawnia jedną osobę do uczenia drugiej osoby, gdzie leżą źródła owego autorytetu i owej przewagi? A z drugiej strony, jakie są zasadnicze rodzaje odpowiedzi ze strony nauczanych? Pytanie to trapiło św. Augustyna, a stało się drażliwe w libertariańskiej atmosferze naszych czasów.
Upraszczając, można sobie wyobrazić trzy podstawowe scenariusze czy struktury relacji. Mistrzowie niszczą swoich uczniów i psychicznie, i – co rzadsze – fizycznie. Łamią ich ducha, zawodzą nadzieje, wykorzystują ich zależność i indywidualność. Dziedzina ducha ma swoich wampirów. Z odwrotną sytuacją będziemy mieć do czynienia wtedy, gdy uczniowie, czeladnicy, podopieczni obalają mistrzów, zdradzają i rujnują. I ten dramat może mieć wymiar duchowy i fizyczny. Nowo obrany Rektor, triumfujący Wagner z pogardą odżegna się od umierającego Fausta, swego dawnego magistra. Trzecia kategoria to wymiana, eros wzajemnego zaufania i – czemu nie – miłości („kochający uczeń” podczas Ostatniej Wieczerzy). Dzięki wzajemnemu oddziaływaniu, osmozie, Mistrz czerpie od ucznia – kiedy go naucza. Intensywność tego dialogu rodzi przyjaźń w najgłębszym sensie. Może tu chodzić o głębię wejrzenia miłości i jej nierozumność. Wspomnijmy Alkibiadesa i Sokratesa, Heloizę i Abelarda, Arendt i Heideggera. Bywają uczniowie, którzy czują, że nie potrafią przeżyć swoich mistrzów.”
[George Steiner, "Nauki Mistrzów"] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz