Bernadeta Prandzioch | Dziennik

sobota, 30 grudnia 2017

7 najlepszych książek 2017 roku

Zanim cokolwiek napiszę o książkach, muszę uprzedzić, że to będzie lista bardzo subiektywna. Nie wątpię, że w minionym roku ukazały się także inne książki, które równie mocno zasługują na miano tych najlepszych. Rzecz w tym, że nie sposób przeczytać wszystko, zwłaszcza, że przecież oprócz nowości wciąż pozostaje do przeczytania tak wiele spośród książek wydanych wcześniej. 

Siedem, które wybrałam, to książki, które w minionym roku wywarły na mnie największe wrażenie – mała część tej niemal pół setki, którą udało mi się przeczytać w ostatnich dwunastu miesiącach. Piszę o nich, bo o dobrych książkach warto mówić głośno, warto o nich myśleć, warto do nich wracać i warto zarażać nimi innych. A zatem siódemka (wszystkie wydane w 2017 roku): 

1. Colson Whitehead, Kolej podziemna (wyd. Albatros)

Wydawało się, że o niewolnictwie w Ameryce powiedziano już wszystko. I wtedy dostaliśmy do rąk Kolej podziemną Colsona Whiteheada i okazało się, jak bardzo się myliliśmy. Whitehead sprawia, że będąc białym człowiekiem, nie sposób nie odczuwać podczas lektury wstydu i żalu z powodu przeszłości, w której odegraliśmy tak okrutną rolę. Przedstawiając nam historię Cory, zbiegłej z plantacji niewolnicy, na nowo definiuje swoją opowieścią takie pojęcia jak determinacja, solidarność, upór i człowieczeństwo. Na szczególną uwagę zasługuje także zmyślny zabieg, polegający na dosłownym potraktowaniu kolei podziemnej – faktycznie istniejącej, stworzonej przez abolicjonistów, sieci przerzutowej zbiegłych czarnych niewolników – ożywia on powieść i pozwala jeszcze lepiej pokazać różnice między poszczególnymi stanami – przystankami w podróży Cory. 


2. Ernst Jünger, Szklane pszczoły (wyd. Ha!art)

Niewielu jest tak wyrazistych, a przy tym niełatwych do sklasyfikowania pisarzy jak Jünger. I potrzebujemy go dzisiaj może nawet bardziej niż kiedykolwiek – wrażliwego obserwatora rzeczywistości, a przy tym jej nieustannego kontestatora. Szklane pszczoły to powieść fantastyczna, której clou stanowią rozważania na temat zagrożeń, jakie niesie ze sobą postęp techniczny, stopniowo wypierający świat natury. Napisana równo sześćdziesiąt lat temu, uderza zaskakującą aktualnością, jednocześnie uświadamiając, z iloma ważnymi sprawami wciąż nie zdołaliśmy się uporać i obnażając naszą bezradność wobec pędu ku Nowemu. 


3. Nathan Hill, Niksy (wyd. Znak)

Niksy to powieść, od której nie sposób się oderwać. Mimo swoich sporych rozmiarów, jest książką, którą dosłownie się pochłania. To przede wszystkich opowieść o relacjach między ludźmi. O ich ogromnej sile rażenia i bezradności człowieka zderzonego ze stratą. „To, co kochasz najbardziej, kiedyś zrani cię najmocniej”, brzmi myśl przewodnia tej książki. Niksą jest ten, kto zada ci śmiertelny cios. W przypadku Samuela, głównego bohatera powieści, jest nią jego matka, która wdziera się z powrotem w jego życie po dwudziestu latach nieobecności. Autor rewelacyjnie opisuje amerykańską rzeczywistość – tę sprzed rewolucji seksualnej, jak i współczesną, ale jeszcze lepiej idzie mu odtwarzanie przeżyć człowieka odrzuconego, zranionego i naznaczonego na całe życie opuszczeniem z dzieciństwa. A w tle Wietnam, Irak, gry komputerowe, amerykańska prowincja, media, konsumpcjonizm, literatura i wiele, wiele innych. Słowem: powieść z prawdziwego zdarzenia.    


4. Monika Sznajderman, Fałszerze pieprzu (wyd. Czarne)

Monika Sznajderman napisała wyjątkową książkę o polsko-żydowskiej historii rodzinnej, o zapomnieniu, przemilczeniach i pamięci. O porządkach, które czasem bywają nieuzgadnialne. I o wrażliwości, które pozwala to wszystko w sobie zebrać i pogodzić. Fałszerze pieprzu nie są książką historyczną, lecz intymną, ale o historii mówią być może więcej niż opasłe specjalistyczne opracowania. Ta książka to cudowna odtrutka na rzeczywistość, w której tak wiele opiera się na uproszczeniach, przeinaczeniach i szafowaniu sądami. W Fałszerzach pieprzu nic nie jest oczywiste…


5. Leonard Cohen, Księga miłosierdzia (wyd. Rebis)

Trzydzieści trzy lata czekaliśmy na ukazanie się tej książki w Polsce. To zaskakująco sporo, biorąc pod uwagę popularność, jaką cieszył się w naszym kraju kanadyjski bard. Księga miłosierdzia to zbiór pięćdziesięciu współczesnych psalmów, autorstwa Cohena, utrzymanych w biblijnej poetyce, lecz uderzających swoją emocjonalnością. Pieśni te przesycone są gniewem, bezradnością, strachem, zwątpieniem, ale i nadzieją, zaufaniem i ogromną wiarą. „Nie wiedząc dokąd iść, idę do ciebie. Nie wiedząc, w którą stronę się zwrócić, zwracam się do ciebie. Nie wiedząc, jak mówić, mówię do ciebie. Nie wiedząc, czego się trzymać, przywiązuję się do ciebie”. To zbiór do powolnej kontemplacji, do smakowania każdego kolejnego psalmu i obracania w głowie bogactwa znaczeń i symboli, które Cohen wplata w swoje frazy. 


6. Renata Lis, Lesbos (wyd. Sic!)

Literatura, którą tworzy Renata Lis jest wielką przygodą, wielką wędrówką i wielkim rozdarciem pomiędzy Wschodem i Zachodem. A każda jej książka przynosi niesamowite pokłady nowych refleksji. Niezwykła jest jej zdolność totalnego wejścia w temat, który porusza, skrupulatność i drobiazgowość, z jaką portretuje i dokumentuje rzeczywistość. Lesbos to opowieść o miłości, wykraczającej poza nadane jej ramy, o miłości rozumianej daleko szerzej niż jej hetero- czy homo- odmiany. O miłości, która rodzi wrażliwość, otwartość i niezgodę na zastaną rzeczywistość. Być może dlatego najbardziej wstrząsająco wybrzmiewa ostatnia część książki, w której Renata Lis opisuje swoją podróż na Lesbos – wysepkę, przez którą przewinęło się już pół miliona uchodźców – która uświadamia jak łatwo można znaleźć się po „niewłaściwej” stronie muru, zwanego wykluczeniem. 


7. Michał Cichy, Pozwól rzece płynąć (wyd. Czarne)

Z tą książką rozpoczynałam ten rok – dzisiaj do niej wracam. Niezbyt obszerna, kilkudziesięciostronnicowa opowieść Cichego jest jak głęboki oddech uspokojenia. To pochwalna pieśń na cześć życia w jego najbardziej zwykłych i codziennych aspektach takich jak zmywanie, parzenie herbaty czy spacer z psem. Michał Cichy jest człowiekiem wielkiej zgody i harmonii – zgody na rzeczywistość i harmonii ze światem. I każda ze stron jest tego dowodem. Chce się podążyć tą ścieżką, bo wraz z lekturą przychodzi przekonanie, że tak jest łatwiej, lepiej, a przy tym pełniej. Chcieć mniej, cieszyć się prostymi rzeczami, uczciwie pracować. Tyle. Tylko tyle i aż tyle. Jeśli po przeczytaniu tej książki nie spojrzysz z zachwytem na świat, to prawdopodobnie nie zrobisz tego nigdy. Pozwól rzece płynąć… 

1 komentarz: