Rozpacz jest prawdą bez Boga, tak jak okrucieństwo jest
bezbożną sprawiedliwością.
Rozpacz nie jest, jak zdaje się niektórym, efektem
głębokiego namysłu i odsłonięciem tego, co schowane najgłębiej. Rozpacz jest
prawdą prostą, pojmowalną intuicyjnie, stanem domyślnym. Rodzimy się,
rozpaczając, a żyjemy tylko po to, aby rozpaczy pozbyć się przed śmiercią.
Jednak życie jest bardzo krótkie i nie każdemu uda się ta karkołomna sztuka –
ci umierają z tym samym szlochem, z jakim się narodzili, a całe ich życie jest
ciągnącym się rozpaczliwym zawodzeniem.
Tłumić rozpacz można czerwonym winem lub czerwienią
wsiąkającej w śnieg krwi pokonanego wroga. Można zagłuszać ją skręcającą duszę
muzyką, można zasłonić obrazem Boscha lub pornograficznym magazynem. Można
wołanie rozpaczy uciszyć, wtulając głowę między uda dziewczyny, można o niej
zapomnieć w gnącym kręgosłup miłosnym spazmie.
Można przegnać kruka, gnąc kolana przed krucyfiksem.
Niezawodny jest Chrystus w Kościele, jednak rozpacz zawsze powraca. Rozpacz
jest podstawowym tworzywem naszej duszy, napędza nasze myśli. Dlatego ludźmi
Chrystusa jesteśmy tylko w tych krótkich chwilach, kiedy udaje nam się
przekonać kruka, aby wyrwał swe szpony z naszych ramion. Jednak nawet wtedy
krąży nad nami, kracząc przeraźliwie. (…)
Czy rozpacz jest Diabłem? Nie, chociaż ona również krąży i
czeka, kogo by pożreć. Diabeł jest mniejszy od Rozpaczy. Wystarczy, że tylko
przymkniemy oczy wpatrzone w Chrystusa, a ona pojawia się na wewnętrznej
stronie powiek. Gdy odwracamy głowę, ona rozkłada dla nas swe skrzydła. Rozpacz
jest stanem bez Boga, jest jego zaprzeczeniem, jest Otchłanią, nad którą
pojawia się Jego Głos, jak Duch nad wodami."
Szczepan Twardoch
2005
2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz