Bernadeta Prandzioch | Dziennik

piątek, 29 marca 2013

Poncjusz Piłat


Jünger w Promieniowaniach zadaje pytanie: "Jak Poncjusz Piłat dostaje się do Credo?"

Co oznacza to pytanie? Co się za nim kryje?
Jak to możliwe, że ten rzymski prefekt, któremu cesarz Tyberiusz oddał urząd w Judei, niechętny Żydom, traktujący ich chyba nawet z pewnym pobłażaniem, znajduje swoje miejsce w wyznaniu wiary?
Czy naprawdę, jak chce wielu, owo „pod Poncjuszem Piłatem” stanowi jedynie zakotwiczenie w czasie, tradycyjne określenie momentu dziejowego?

Trudno w to uwierzyć, przynajmniej czytając janową ewangelię. Nie może być przypadkiem, że tak wiele miejsca zajmuje w tym Najważniejszym Opisie postać Poncjusza, jego słowa, gesty, czyny. Márai miał rację, pisząc, że Łukasz co prawda więcej wiedział o Jezusie, ale Jan więcej przypuszczał. Przypuszczał w sensie rozumienia tego, co niewypowiedziane. Tego, co kryło się gdzieś głębiej w wydarzeniach, których był świadkiem. Sedna, zawartego w milczeniu Jezusa.
I w taki, zdaje się, intuicyjny sposób uchwycił to, co rozegrało się między dwoma niezwykłymi bohaterami tamtego dnia.

Rozmowa Jezusa z Poncjuszem odkrywa tyleż tajemnic, ile pytań pozostawia. To jeden z najbardziej wstrząsających dialogów, spośród wszystkich opisanych na kartach ewangelii. Piłat nie staje przed Jezusem z własnego wyboru. Odwrotnie: to Jezus staje przed nim, aby wszystko mogło się wypełnić. Przed nim, to znaczy przed Prawem, bo Piłat je uosabia. Jest Prawem. Dlatego Jezus zdejmuje z niego ciężar winy za to, co się wydarzy. Co musi się wydarzyć. Ale jednocześnie każe mu się zastanowić nad wartościami i władzą, którą za nim stoi. Zasiewa wątpliwości. To spotkanie jest niezwykłym wydarzeniem. Ściera się mądrość i wątpliwość. Niemoc i konieczność. Prawo boskie i prawo ludzkie. Piłat nie wychodzi z tego spotkania taki sam, z pewnością dlatego, jak pisze Jan, odtąd chciał Jezusa uwolnić.

Ale ostatecznie tego nie zrobił. Stchórzył? Schował się za Prawem? „Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci jej nie dano z góry”, mówi mu Chrystus. Czy ma na myśli cesarza? A może Boga, którego plan właśnie się wypełnia?

Zadaniem Piłata nie było ocalenie Jezusa. Jego zadaniem było stać się Świadkiem. Czy uwierzył? Może nie, wszak nazwał Go później, wystawiając na widok publiczny, Człowiekiem. Ale co myślał, stojąc z Nim twarzą w twarz, z Człowiekiem, który opowiadał mu o swoim królestwie? Kogo pytał – siebie czy Chrystusa – o to, czym jest Prawda?

Ale jeśli Piłat trafia do Credo nie przez przypadek, to z pewnością wcale nie z powodu gestu umywania dłoni – o czym zresztą Jan milczy. Trafia tam z powodu ostatniego gestu, który czyni. To on nakazuje umieścić na krzyżu napis Jezus Nazarejczyk Król Żydowski. A kiedy Żydzi protestują przeciwko temu – w ich mniemaniu – wypaczeniu, wypowiada swoje najsłynniejsze słowa: „Com napisał, napisałem”. Dałem świadectwo.

To Piłat napisał pierwsze Credo. Zawarł je w tamtych czterech słowach, zawieszonych na krzyżu. Cała reszta – jest tylko ich rozwinięciem. Najważniejsze są te cztery słowa, napisane od razu w trzech językach: po grecku, po hebrajsku i po łacinie – tak, aby każdy, kto tylko zechce na krzyż spojrzeć, mógł je zrozumieć. I uwierzyć, jeśli tylko zechce.

Piłat wypełnił swoje zadanie: dał świadectwo Prawdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz