Bernadeta Prandzioch | Dziennik

sobota, 19 stycznia 2013

Widziane III


Smukła i samotna siedzi przy stoliku, o wiele za dużym dla niej, pojedynczej. Z kieliszkiem w dłoni, na wpół opróżnioną butelką obok, wydaje się zagubiona. Nieobecna. Nie dostrzega ludzi dookoła siebie, nie słyszy szumu rozmów, nawet gdy muzyka cichnie, ani brzdęku sztućców, ani śmiechu. Nieruchomo patrzy przed siebie. Kto siedzi na wprost niej, na odległość dłoni? Z kim milczy w dziwnej współobecności?

Czyjej sylwetki wypatruje za każdym razem, gdy otwierają się ciężkie drzwi? Przecież siedzi tak już długo, z pewnością na nikogo nie czeka. Przyszła sama i wyjdzie stąd sama. A może jednak czeka, chociaż wie, że nikt nie przyjdzie? Może czeka jak czekała kiedyś? Czy wtedy przyszedł? Czy wtedy mógł przyjść, a dzisiaj coś mu nie pozwala? Co czuł, gdy napotkał tamtego dnia jej spojrzenie, takie samo jak dzisiejsze, wyczekujące, roziskrzone? Co zatrzymało go teraz? Dlaczego właśnie dzisiaj?

Śledzę jej ruchy, gdy odstawia kieliszek. Dłoń podnosi do ust, przesuwa opuszkami palców po wargach. A jednak to jego dotyk czuje, jego pieszczotę ma przed oczami. I kiedy podnosi wzrok, by spojrzeć na pytającą o coś kelnerkę, te jej oczy szare błyszczą zasnute łzami, którym nie pozwala spłynąć po policzkach. Przywrócona rzeczywistości, przez chwilę poszukuje czegoś w torebce. Wyjmuje notatnik, wyrywa z niego kartkę, coś na niej zapisuje zielonym atramentem, a potem rozglądając się ukradkiem, przyciska kremowy papier do ust.

Już nie czeka. Sięga po płaszcz. Wychodzi, nawet na mnie nie patrząc. Co na niej napisała, na tej uwięzionej pod krawędzią butelki kartce, która jest jedynym dowodem jej obecności, jedynym potwierdzeniem, że jej ciemna sylwetka nie była tylko moim wymysłem? W jakich słowach zamknęła rozczarowanie? A może nadzieję? Tęsknotę, może.

Jaki kształt mają jej usta, odrysowane czerwienią na papierze? A on? Czy jeszcze ten kształt pamięta?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz