Bernadeta Prandzioch | Dziennik

wtorek, 22 listopada 2011

Słowami innych: Wit Szostak.

            [125]
            Tej nocy Klementyna Bronowicka przyszła z lichtarzem do pokoju gościnnego, zamknęła za sobą drzwi, po czym zrzuciła nocną koszulę i wsunęła się pod kołdrę. Jej dłoń bez skrępowania zaczęła dotykać znieruchomiałego w zaskoczeniu ciała Józafata Dumanowskiego, wprawnie trafiając między jego rozpalone lędźwie. Ta noc należała do niej, a Józafat spełniał jej wszystkie wypowiadane ciałem życzenia, szczęśliwy, że wreszcie może pułkownikowej Bronowickiej służyć tym, na czym zna się najlepiej.
            Śmiałość wdowy nieco go zaskoczyła, gdyż do tej pory zwykł ją sobie wyobrażać zawstydzoną i słabą. Pani Klementyna natomiast doskonale wiedziała, czego oczekuje od mężczyzny, choć Dumanowski wolał nie pytać, skąd się w niej ta samoświadomość bierze. Kiedy skończyli, wdowa wstała i nie okrywając się niczym, podeszła do okna. W bladej poświacie księżyca mógł podziwiać piękno jej dojrzałego ciała, które wcześniej poznawały pod kołdrą jego zachłanne dłonie. Nie udawała młodszej niż w rzeczywistości, nie wciągała brzucha. Stała lekko przygarbiona, zaplatając ręce na piersiach i patrzyła na księżyc. Ta chwila mogła trwać wiecznie, lecz w pewnej chwili Józafat Dumanowski usłyszał jej ciepły alt:
            - Mam ochotę na cygaro. Panie Józafacie, czy mógłby pan zaspokoić tę drobną zachciankę? Skrzynkę znajdzie pan na biurku w bibliotece.
            Klementyna Bronowicka nie spojrzała nawet na niego, kiedy się poderwał, tylko nadal patrzyła na księżyc.
            - Proszę się tylko czymś okryć – powiedziała, kiedy nacisnął klamkę.
            Tej nocy rozmawiali do rana, spowicie kłębem tytoniowego dymu, nadzy i szczęśliwi. Co chwila przerywali, to całując się i pieszcząc, to opadając na skłębioną pościel. I tak miało być zawsze, ilekroć los pozwolił im wykradać nocy długie godziny. Nigdy nie rozmawiali tak poważnie i tak prawdziwie, jak po chwilach miłosnych spełnień. W świetle dnia raczej milczeli albo relacjonowali sobie codzienne wydarzenia, bez pasji i większego zainteresowania; nie potrzebowali dziennych rozmów.
            Gdyby Józafat Dumanowski chciał zachować ze swego długiego życia jedno jedyne wspomnienie, to z pewnością byłaby to tamta bronowicka noc. 
 [Wit Szostak, "Dumanowski"]

*     *     *

A Ty? Co byś wybrał(a)?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz