Bernadeta Prandzioch | Dziennik

niedziela, 17 lipca 2011

Nadbałtycko.

Rozgrzany piasek pod stopami.
Ciepłe podmuchy wiatru, rozwiewające pasma włosów, wdzierające się pod bawełnianą, białą koszulę.
Palące, jasne słońce dotykające promieniami twarzy, ramion, odsłoniętych ud.
Delikatne oplatające kostki i łydki spienione fale.
Słony smak morza na spierzchniętych ustach.
Jednostajny, uspokajający rytm falowania wyznaczający upływający wakacyjny czas.
Skrzek kołujących mew wdzierający się między leniwie płynące, bezładne myśli.
Bezkres - zmieniający perspektywę patrzenia.
Wszystko nabiera sensu, wystarczy sięgnąć wzrokiem po linię horyzontu.

Harmonia mojego własnego kosmosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz